poniedziałek, 28 maja 2012

Dzisiaj narysujemy śmierć- Wojciech Tochman



Autor: Wojciech Tochman
Gatunek: reportaż
Ilość stron: 150
Rok wydania polskiego : 2010
Ocena: 10


Czytając takie książki dziękuję Bogu, że urodziłam się w pełnej rodzinie, w cywilizowanym kraju, w którym w XXI wieku nie dochodzi do wojen, walk, że mam możliwość nauki, czytania, i nie muszę martwić się o to, czy zaraz ktoś wejdzie przez moje drzwi z zamiarem zamordowania mnie czy moich najbliższych...

Bo wbrew pozorom, takie rzeczy nie skończyły się wraz z końcem drugiej wojny światowej.

Kolejna książka, którą wypożyczyłam przypadkowo. Leżała w ,,nowościach'', kojarzyłam okładkę, nie miałam pojęcia o treści.

Po przeczytaniu kilku pierwszych stron byłam w szoku- jak to możliwe, że jednak będąc osobą... nie chcę powiedzieć ,,oczytaną'', ale myślę, że taką, której książki nie są obce, która może nie jest bardzo zainteresowana historią, ale też ma jakieś tam pojęcie o otaczającym ją świecie, kulturze, nie miałam pojęcia o ludobójstwie w Rwandzie? Dlaczego media, nauczyciele nic o tym nie mówią? Dlaczego polską młodzież uczy się o szlakach handlowych Mezopotamii i Egiptu, a nie mówi się o jednej z największych rzezi wynikającej z poróżnień rasowych w historii świata?

Książka, do której aż trudno się odnieść. Tak poruszająca. Na pewno widać stopniowy wzrost zaufania między rozmówcami. Wielki podziw dla Pana Wojciecha Tochmana- wyjechał do Rwandy i wzbudził zaufanie, które pozwoliło otworzyć się na bolesne wspomnienia ludziom, którzy ludobójstwo przeżyli. Wspomnienia dotyczące rodziny, ucieczki, przyjaciół, konsekwencji na dalsze życie...

Książka poruszająca. Momentami miałam dreszcze, zamykałam oczy, gdy w moim mózgu wytwarzały się obrazy opisywane w książce. Momentami płakałam. Bo jak nie płakać czytając opisy, jak matka musiała zabijać swoje dziecko, albo że kazała uciekać trójce swoich synków, sama po chwili uciekając (będąc w ciąży) przez małe okienko, i już nigdy się nie spotkali? Że ojciec po prostu pewnego dnia wyszedł i tam został zabity przez swojego sąsiada, może przyjaciela?

Mimo, że książka wzbudzała we mnie ogromną ciekawość, bardzo trudno było mi przez nią przejść. Co kilka stron po prostu musiałam ją odłożyć, odpocząć, przemyśleć, ochłonąć.

Wydaje mi się, że większe słowa są tu zbędne i już nic z siebie nie wyduszę. Mistrzostwo reportażu. Książka trudna, nie polecam wrażliwcom. Kawał historii, którą znać warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz