poniedziałek, 22 października 2012

P.S.Kocham Cię

Autor: Cecelia Ahern
Liczba stron: 456
Rok pierwszego wydania: 2004


Dla niektórych to ,,odmóżdżenie". Dla innych- przyjemna książka w stylu: przeczytać i zapomnieć. Dla
jeszcze innych: cudowna historia do płaczu i śmiechu.

Do której grupy ja należę? Właściwie.. nie wiem. Nie jest to wielce ambitna pozycja, przy której dowiemy się czegoś nowego, co zmieni nasze życie, ale nie jest też na odmóżdżenie. Nie jest to też zwykła, prosta książka o uczuciach... Jednak.. Takich książek jest wiele, prawda? Płaczliwych melodramatów, przy których towarzyszą nam i wybuchy śmiechu, i paczka chusteczek. Pod tym względem, rzeczywiście, ta książka nie wyróżnia się kompletnie niczym. Jednak ma w sobie jakiś magnes, coś, co kazało mi siedzieć w nocy, i-wbrew rozsądkowi i wizji pójścia następnego dnia do szkoły- czytać do końca.

Piękna historia. Oczywiście, baaaardzo przesłodzona, ale.. w tym jej urok.

O czym jest? O pięknej miłości i opiece. Opiece osoby zmarłej, która jeszcze jako chora postanowiła zadbać o życie swojej żony, by ta nie pogrążyła się w rozpaczy po stracie i ułożyła sobie je na nowo. Niezwykła miłość. Myślę, że wymarzona przez wiele kobiet (oczywiście pomijając te.. mniej przyjemne kwestie).

Oglądałam też ,,ekranizację". Specjalnie użyłam cudzysłowu, ponieważ różni się bardzo, ale to bardzo od książki. Właściwie.. jedyne, co mnie trzymało przy oglądaniu, był Gerard Butler ;)

Książkę bardzo polecam na długie wieczory, na poprawę humoru czy na wypłakanie, co tam komu pomaga :) Film-niekoniecznie...



Gringo wśród dzikich plemion

Autor: Wojciech Cejrowski
Ilość stron: 256
Rok pierwszego wydania: 2003

Pełna humoru? To na pewno. Przybliżająca (choć, jak sam autor przyznaje, w minimalnej części) życie i kulturę Indian? Również. Wciągająca? Ojjj na pewno ;)

Wcześniej próbowałam przeczytać znalezioną w domu książkę ,,Kołtun się jeży", przez którą, o ile pamiętam, nie przebrnęłam, a jeśli już to baaaaardzo powoli i z trudnościami. Jednak książka ,,Gringo..." jest jak.. podróż w inny świat. Przez książkę. Z cudownym uczuciem, że nie jest to fikcja literacka ale najprawdziwsze wspomnienia podróży.

Niesamowita książka, z którą miałam początkowo problemy. Sama nie wiem, dlaczego, ale czytałam ją dość opornie. Dopiero po ok.70 stronach naprawdę mnie wciągnęła, a koniec nadszedł za wcześnie ;)

Z pośród wielu plusów, do których należy m.in zagłębienie się w kulturę Indian, na mnie wielkie wrażenie zrobił humor, jaki z niej ,,kipie". Momentami śmiałam się aż do bólu. Szczególnie we fragmentach o motylach ;)

Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdemu humor ten będzie odpowiadał, lub też będzie ich odrzucało samo nazwisko autora. Radzę jednak się przełamać, na czas czytania książki zapomnieć o często kontrowersyjnych wypowiedziach, różnicach w pojmowaniu świata jakie mogą nas dzielić. Na pewno Państwo nie pożałują :)


środa, 17 października 2012

Świętoszek


Autor: Molier
Gatunek: dramat
Ilość stron: 130
Tytuł oryginału: Tartuffe
Rok pierwszego wydania: 1664
Ocena:  8/10



Leci czwarty wiek od jej powstania, a książka jak była prawdziwa, tak jest.

Mowa  o ,,Świętoszku” Moliera- świetnym obrazie ludzkiej naiwności, przebiegłości i fałszywej pobożności.

Gdy dramat ten powstawał, przysporzył Molierowi sporo problemów- nie obyło się bez skandali czy zakazami wystawiania na scenie.  Teraz już nikt się nie oburza czytając ,, Świętoszka”, ale trzeba przyznać- wielu przytakuje zauważając to, co nas otacza na co dzień.

Zastanawia mnie też fakt, że książki czy pojedyncze, nieduże dzieła z wcześniejszych wieków  czytam  raczej opornie, często za bardzo skupiam się na języku niż na samej treści,  przez co nic nie rozumiem i muszę czytać od nowa. Tu było zupełnie inaczej- przeczytałam ją bardzo szybko, czerpiąc ogromną radość z każdej sceny.  W pełni spełnia podstawowe założenie oświecenia: ,,bawiąc-uczyć”. Dobra komedia z XVII wieku? Jak najbardziej możliwa.

Na swój sposób smutna to komedia. Śmiech przez łzy. Zastanawiające zachowanie Tartuffa, wzbudzający (przynajmniej we mnie) litość Orgon, pozytywnie przebiegła Elmira. Wszystko to sprawiło że od niedawna zaliczam ,,Świętoszka” do moich ulubionych lektur.

wtorek, 28 sierpnia 2012

,,Podstawy wiedzy o filmie"


Autor: Andrzej Pitrus; Alicja Helman
Ilość stron: 260
Rok pierwszego wydania: 2008
Ocena:   8/10


           ,,Podstawy wiedzy o filmie’’ to jeden z dziesiątek dostępnych w księgarniach ,,przewodników’ po najważniejszych terminach filmowych.
         
           Na co dzień nie zastanawiamy się nad pojęciami takimi jak ,,widz’’, ,,montaż’’,  czy ,,gatunek’’. Ich znaczenie wyczuwamy podświadomie,  w końcu otaczając nas na każdym wieku. Ta książka pokazuje, jak wielkie znaczenie ma widz, i co więcej: widz to nie jest zwykły widz ;)  Istnieje specjalny podział ,,widza’’ ;)
          
           Każdy termin (wybaczcie, nie pamiętam jak wiele ich było, a książka już bezpiecznie leży na półce w bibliotece ;) ) jest bardzo dokładnie wyjaśniony, w każdym opisie znajdziemy lata, nazwiska, wszystkie możliwe podziały. Ponadto: do każdego terminu przyporządkowano film, opisując jak ma się do niego dane pojęcie
           
          Bardzo przejrzysta, ciekawa pozycja.  Jednak.. coś mi  w niej zgrzytało i bardzo ciężko było mi się na niej skupić. Nie wiem, czy problem tkwi w książce, czy raczej  w tym, że ostatnio trudno było mi się skupić na czymkolwiek ;)  Na pewno jednak wrócę do jakiejś podobnej pozycji.




środa, 15 sierpnia 2012

Warto mimo wszystko


Autor: Anna Dymna/Wojciech Szczawiński
Ilość stron: 260
Rok pierwszego wydania: 2006
Ocena: 8/10




Niezwykle ciepła książka o niespotykanie wrażliwej i otwartej na bezinteresowną pomoc bliźniemu kobiecie. Właśnie taki jest wywiad-rzeka, przeprowadzony przez p. Wojciecha Szczawińskiego z genialną aktorką, a przede wszystkim cudowną osobą, Anną Dymną.

Chyba każdy choć trochę kojarzy panią Dymną z działalnością fundacji ,,Mimo wszystko’’. Coroczne koncerty, wspieranie niepełnosprawnych umysłowo, zdjęcia i filmy,  z których uśmiecha się do nas pani Anna w otoczeniu chorych dzieci. I właśnie- nie tylko pani Anna się uśmiecha. Również niepełnosprawni, którzy dzięki Niej odkrywają nowy świat- świat sztuki, teatru, śpiewu, występowania przed publicznością i zaczerpnięcia choć trochę normalności, gdy publiczność ta patrzy na nich nie przez pryzmat ich ułomności, a talentów- czy to wokalnych, czy instrumentalnych, czy aktorskich, czy recytatorskich.

Książka porusza wiele tematów, ale dwa zdecydowanie przewodzą: działalność fundacji oraz życie aktorów w Polsce. Przy każdym z tematów padają pytania o sens działań, o pogląd społeczeństwa na aktorów czy bezinteresowną pomoc.  Pani Anna zdaje się cierpliwie tłumaczyć i wpajać dziennikarzowi i czytelnikom, że wcale nie jest tak kolorowo, jak się wydaje być, że wbrew pozorom praca aktora jest pracą pełną wyrzeczeń i poświęceń, a działalność charytatywna niesie za sobą ryzyko bycia oszukanym przez ludzi oczekujących od fundacji góry pieniędzy czy podarunków.

Mimo mojego kompletnego zauroczenia panią Dymną , w książce coś mi zgrzytało. A tym czymś jest… dziennikarz, Wojciech Szczawiński. Nie ,,pociągał’’ on tematów o jakich mówiła aktorka dalej,  nie odczuwałam z jego strony spontaniczności, rozmowy, a nie sztywno przygotowanych pytań. Często kompletnie niepowiązanych z wcześniejszymi, co zaburzało lekturę.

Książka  zostawia po sobie wiele tematów do przemyśleń, odmienia spojrzenie na niepełnosprawność, bogactwo, niepełnosprawność, drugiego człowieka, otaczający nas świat. 


wtorek, 14 sierpnia 2012

Przygody Sherlocka Holmesa


 Autor: Arthur Conan Doyle
Ilość stron: 153
Tytuł oryginału: The Adventures of Sherlock Holmes
Rok pierwszego wydania:  1892
Ocena:  9/10


Kolejny raz popełniłam ten sam błąd: obejrzałam ekranizację przed przeczytaniem książki ;) Chociaż.. może tym razem nie był to błąd?

Czy jest ktoś, kto posiadając dostęp do telewiora/ komputera, nie słyszał o Sherlocku Holmesie ? Wątpię. Jego postać, charakterystyczny melonik, nieodzowna fajka zakorzeniły się bardzo głęboko w kulturze masowej.

Co idzie za tą popularnością- sięgają po nią reżyserzy seriali i filmów.
W moje ręce najpierw (jakoś tak .. późno jak na fankę filmów i książek) trafił serial BBC ,,Sherlock''.  Przeniesienie sherlockowych historii na wspólczesny Londyn- jak dla mnie- genialny pomysł, realizacja, dobór aktorów (choć muszę przyznać, że w pierwszym sezonie nie byłam przekonana do odtwórcy głownej roli, Benedicta Cumberbatcha, za to zafascynowana byłam Martinem Freemanem, który idealnie pasował mi do roli doktora Watsona.). Cały serial wciągnął mnie tak bardzo, że po zakończeniu odczuwałam w sobię tę okropną pustkę która czasem towarzyszy nam przy zakończeniu świetnej książki, połączoną ze smutkiem, że kolejny sezon zapowiedziany jest na.. jesień 2013 roku.

Stęskniona za serialem sięgnęłam po głośne filmy z Robertem Downey Jr. i Judem Law w rolach głównych. Po raz kolejny ciężko przyszło mi ,,przyzwyczajenie' się do aktora tworzącego postać Sherlocka, przy czym do dr. Watsona również nie miałam zastrzeżeń . Zresztą- nadal nie mogę rozstrzygnąć, czy bardziej przepadam za doktorem serialowym czy filmowym. Filmy są.. przyjemne. Nie zaliczyłabym ich do moich ulubionych, nie mniej jednak są bardzo przyjemną, świetnie zredli zowaną  (sceny walk, odtworzenie XIX-wiecznego Londynu, gra aktorska..) rozrywką na wieczór.

No i trzecia, najpóźniejsza ( w moim ..doświadczaniu Sherlocka ;) ) pozycja: książka. Jak narazie tylko ,,Przygody Sherlocka Holmesa'', jednak czekam, aż w moje ręce wpadną kolejne. Książka ta jest zbiorem kilku opowiadań, przedstawianych przez najlepszego przyjaciela Sherlocka- doktora Watsona. Historie zaskakujące, wciągające, nieprzewidywalne. Bardzo, bardzo ciekawe. Szkoda tylko, że tak ich niewiele :)
Każda pozycja w inny sposób przedstawia nam genialnego detektywa i myślę, że warto zapoznać się z każdą.  Wszędzie jest oczywiście genialny, wszędzie jest raczej samotnikiem, którego jedynym przyjacielem jest Watson.

W moim subiektywnym odczuciu,  pierwsze miejsce zajmuje niezmiennie serial. Drugie- książka (może nastąpi zamiana, gdy przeczytam inne pozycje? Kto wie, poinformuję :) ). Na trzecim miejscu, co nie znaczy, że jest to miejsce złe, znajdują się oba filmy ( i chociaż planowana jest część trzecia nie sądzę, by to miejsce uległo zmianie).

poniedziałek, 23 lipca 2012

Bóg zapłać


Autor: Wojciech Tochman
Gatunek: reportaż
Ilość stron: 235
Rok pierwszego wydania: 2010
Ocena: 10

              Po pierwszej książce p.Tochmana jaką przeczytałam, zdecydowałam się przeczytać zbiór reportaży zebranych w książce ,,Bóg zapłać''. I po raz kolejny się nie zawiodłam- siedziałam jak zahipnotyzowana, wciągnięta w coraz to nowe historie opisane przez mistrza reportażu. 
,,Bóg zapłać'' to 14 historii - każda inna, poruszająca różne struny w naszym sercu, lecz łączy je jedno- doprowadza do pytań o sens cierpienia, o to, gdzie w cierpieniu jest Bóg, i dlaczego cierpienie dotyka właśnie nas.
            Bohaterowie to zwykli ludzie- może nawet mijani przez nas na ulicy? Kto wie, jakie historie niesie w sobie ,,zwykły'' przechodzień... Zwykle anonimowi- w większości przypadków nie znajdziemy konkretnych nazwisk- i...bardzo dobrze. Dzięki temu potęguje się w nas ciekawość, może jakieś poczucie tajemniczości.
            Historie: od zaginięcia dziewczynki, która nie wróciła ze szkolnej dyskoteki, poprzez molestowanie przez duchownego (nigdy, ale to nigdy, nie pomyślałabym, jak okrutni mogą być ludzie wobec osoby która odważyła się powiedzieć prawdę) po śmierć- dwa reportaże poruszają historię tragicznej pielgrzymki uczniów z Białostockiego liceum na Jasną Górę. 
         Trudno powiedzieć, która z historii poruszyła mnie najbardziej. Na pewno ogromne, wyjątkowe wrażenie i współczucie ogarnęło mnie przy reportażach: ,,Wściekły pies''- wyznania homoseksualnego księdza zakażonego wirusem HIV; ,,Więzień''- o chłopcu z przerażającym zespołem tourette'a; ,,Człowiek, który powstał z torów''- o człowieku, który pewnego dnia po prostu.. obudził się bez świadomości- nie wiedząc, kim jest, jak się nazywa, ile ma lat... oraz ,,Nieobecność''- o dwóch braciach bliźniakach odnajdujących się po latach.
         Wszystko napisane z aż przerażająco chłodnym obiektywizmem. Tochman nikogo nie ocenia, nie odczuwamy współczucia. Nic z tych rzeczy. 
         A mimo wszystko- porusza.

niedziela, 22 lipca 2012

Paul McCartney. Poza Mitem


Autor: Ross Benson
Gatunek: biografia
Ilość stron: 212
Tytuł oryginału: Paul McCartney- behind the myth
Rok pierwszego wydania: 1992
Rok wydania polskiego : 1992
Ocena:   8/10


                Druga biografia Paula McCartneya, po jaką sięgnęłam. I..bardzo dobrze, ponieważ na swój sposób różniąca się od książki autorstwa p.Piotra Chróściela . Tamta, jak napisałam, napisana przez ,,beatles'owsko-paul'owego świra'' poświęcona jest w pełni McCarney'owi i nie znajdziemy w niej za dużo informacji o zespole czy innych jego członkach. W tej- wręcz przeciwnie. W każdym rozdziale poświęcone jest miejsce dla Georga, Ringo i Johna. No i Beatlesom jako jedności- opisom sesji nagraniowych, powstawaniu piosenek, często kłótniach, co jest jej niewątpliwym plusem- czytając nie odczuwamy, komu autor bardziej ,,kibicuje'', czyim jest fanem, czy woli Paula czy może Johna. W przypadku p.Chróściela było to bardzo, ale to bardzo,czasami wręcz irytująco, wyraźne.
             Książka pełna nazwisk, dat, faktów, których w pierwszej mi trochę brakowało- mimo, że bardzo mi się podobała.
            Mimo to daję obu książką tę samą ocenę. Dlaczego ? Jakbym miała oceniać jako biografię i według schematu, czego się od tego gatunku oczekuje (fakty, nazwiska itd..) to tą powinnam ocenić duuuuużo wyżej. Jednak biografię autorstwa p.Chróściela czytało się niesamowicie szybko, przyjemnie, wręcz się ją pochłaniało. A tutaj, niestety, tego nie doświadczyłam i- chociaż jestem wielką fanką Paula-coś we mnie stawiało opór.
              Jednak mimo wszystko- polecam. Obie.

środa, 13 czerwca 2012

Baśnie barda Beedle'a


Autor: J.K.Rowling
Gatunek: baśnie
Ilość stron: 110
Tytuł oryginału:  The Tales of Beedle the Bard
Rok pierwszego wydania: 2008
Rok wydania polskiego : 2008
Ocena:10/10
        
        Bardzo, baardzo, baaardzo miło wrócić do książek tego stylu. Jakiego? Potterowskiego J Do świata magii, zaklęć, pojęć… I taki oto powrót zagwarantowała mi książka J.K.Rowling: ,,Baśnie barda Beedle’a’’.
        Czy jest jakiś fan cyklu, który nie pamięta ,,Opowieści o trzech braciach’’, bardzo ważnej w części ,,Harry Potter i Insygnia Śmierci’’ ? Trzej bracia, którzy otrzymują od Śmierci niepokonaną różdżkę, kamień wskrzeszenia i pelerynę niewidkę… Czyli właśnie Insygnia Śmierci.
         Właśnie ta baśń jest jedną z 5 (za mało ;( ) zawartych w tej sto stronnicowej książeczce.
         Każda baśń: ,,Czarodziej i skaczący garnek”, ,,Fontanna Szczęśliwego Losu’’, ,,Włochate serce czarodzieja”, ,,Czara Mara i jej gdaczący pieniek” i ,Opowieść o trzech braciach” obdarzona jest ,,Komentarzem Albusa Dumbledore’a’’,  w przezabawny sposób podsumowującą baśń.
        Oczywiście- jak to w baśniach zwykle bywa- każda niesie za sobą przesłanie. Momentami mocne, smutne, czasami bardzo pozytywne.. Zawsze jednak pouczające.
             Są dwa minusy książki: 1) dlaczego tak krótka ? L Za bardzo wciągająca, liczyłabym jeszcze na jakieś ..jeszcze raz tyle albo i więcej. Ale nie mogę tego uznać za minus, bo po prostu kocham Pottera i wszystko, co z nim związane. Drugi: dostępność. Niestety, książkę dość trudno znaleźć, nigdy- mimo poszukiwań nie trafiłam na nią w księgarni, w bibliotece brak, a jak już się trafia na allegro  to albo licytacja, w której biorą udział inni zapaleńcy ( ;) ) albo sprzedawana za ok. 80 zł wzwyż, choć cena z okładki wynosi 19,90 zł.
          Ale jeśli już się na nią trafi w księgarni, to warto kupić nie tylko dlatego, że jest związana z cudownym światem Pottera- dochód ze sprzedaży przekazywany jest na rzecz fundacji Children’s High Level Group.
        Bardzo się cieszę, że udało mi się zdobyć tę książkę (niestety- pożyczona…). Cudownie było usiąść wczoraj wieczorem przy oknie w czasie burzy, i ponownie wkroczyć w świat wyobraźni J.K.Rowling…

wtorek, 12 czerwca 2012

Wyznania gejszy


Autor: Arthur Golden
Ilość stron: 460
Tytuł oryginału: Memoirs of a Geisha 
Rok pierwszego wydania: 1987
Rok wydania polskiego : 2001
Ocena:   7,5/10


               Zastanawiam się, jak wiele prawdy zawartej jest w tej fikcji literackiej.  Bo, jak piszę autor w podziękowaniach : ,,Chociaż postać Sayuri i jej dzieje należą do świata fikcji, zawierają wiele historycznych faktów z życia gejsz w latach trzydziestych i czterdziestych’’. Jak wiele? Tego się pewnie już nie dowiem, acz lubię nad tym myśleć.
          Nigdy nie byłam fanką kultury Japońskiej. Zawsze pociągały mnie wielkie miasta, pełne wieżowców, w których każdy biegnie przed siebie nie mając na nic czasu. Japonia (a szczególnie wyobrażenie : ,,kwiat wiśni- piękne budynki- pola- gejsze’’) wydawała mi się oazą spokoju. Kompletnie niepojętą dla ludzi z Europy kultura, do której lepiej nie wchodzić, by nie urazić uczyć tamtejszych mieszkańców.
           Tak więc- jak w moje ręce trafiła książka ,,Wyznania gejszy’’, ,,ociekająca’’ pojęciami zaczerpniętymi z Japonii, opisująca życie Pań do towarzystwa? Celowo użyłam tego wyrażenia. W Europie, Ameryce, wyrażenie ,,panie do towarzystwa’’ oznaczając co? Prostytucję. Zresztą, i w książce jest o tym fragment:

              ,,Po przeprowadzce do Nowego Jorku dowiedziałam się, z czym ,,gejsza’’ kojarzona jest przez przeciętnych mieszkańsów Zachodu. Zdarzało się na przyjęciach, że przedstawiono mnie jakieś młodej damie (…). Gdy wychodziło na jaw, że byłam gejszą w Kioto, usta rozmówczyni wykrzywiał dziwny uśmiech i zapadała chwila ciszy(…). Zresztą, nie musiałam się nawet wysilać, gdyż w oczach poznanej przed chwilą kobiety widziałam wyraźne odbicie jej myśli : ,,Boże! Rozmawiam z prostytutką! ‘’ „

                Ale w Japonii gejsza  to kobieta mająca dotrzymywać towarzystwa mężczyźnie,  zabawiając go tańcem, rozmową, śpiewem, grą na instrumentach , które to czynności latami ćwiczy w szkole.
              Książka, inspirowana wspomnieniam Mineko Iwasaki (gejsza z Gion), opowiada historię Sayuri- gejszy, która  jako niespełna dziesięcioletnia dziewczynka została zabrana z domu rodzinnego, i rozdzielona z siostrą trafiła do ,,domu gejsz’’ w  Gion (w mieście Kioto).  Jest to.. zapis wspomnieć małej dziewczynki, potem dojrzałej kobiety i gejszy- opis, co musiała przejść, by  nią zostać, by się nie załamać i w końcu- by być mężczyzną, którego kocha.
                 Świetna narracja, pozwalająca w pełni wczuć się w akcję. Która to, swoją drogą, momentami jest przydługa, naciągana… I tu doszukuję się jednego z niewielu, ale za to sporego, minusa: gdy już działo się coś, co mnie naprawdę fascynowało, to około .. dwudziestej strony od końca, szybciutka akcja, i koniec książki. Szkoda, wydaje mi się, że TEN temat ( nie chcę spolerować ;) ) można było rozciągnąć na więcej stron czy rozdziałów.
           Polecam tę książkę każdemu, kto chciałby przybliżyć sobie kulturą Japonii czy też zmienić swoje zdanie na temat gejsz J

poniedziałek, 28 maja 2012

Dzisiaj narysujemy śmierć- Wojciech Tochman



Autor: Wojciech Tochman
Gatunek: reportaż
Ilość stron: 150
Rok wydania polskiego : 2010
Ocena: 10


Czytając takie książki dziękuję Bogu, że urodziłam się w pełnej rodzinie, w cywilizowanym kraju, w którym w XXI wieku nie dochodzi do wojen, walk, że mam możliwość nauki, czytania, i nie muszę martwić się o to, czy zaraz ktoś wejdzie przez moje drzwi z zamiarem zamordowania mnie czy moich najbliższych...

Bo wbrew pozorom, takie rzeczy nie skończyły się wraz z końcem drugiej wojny światowej.

Kolejna książka, którą wypożyczyłam przypadkowo. Leżała w ,,nowościach'', kojarzyłam okładkę, nie miałam pojęcia o treści.

Po przeczytaniu kilku pierwszych stron byłam w szoku- jak to możliwe, że jednak będąc osobą... nie chcę powiedzieć ,,oczytaną'', ale myślę, że taką, której książki nie są obce, która może nie jest bardzo zainteresowana historią, ale też ma jakieś tam pojęcie o otaczającym ją świecie, kulturze, nie miałam pojęcia o ludobójstwie w Rwandzie? Dlaczego media, nauczyciele nic o tym nie mówią? Dlaczego polską młodzież uczy się o szlakach handlowych Mezopotamii i Egiptu, a nie mówi się o jednej z największych rzezi wynikającej z poróżnień rasowych w historii świata?

Książka, do której aż trudno się odnieść. Tak poruszająca. Na pewno widać stopniowy wzrost zaufania między rozmówcami. Wielki podziw dla Pana Wojciecha Tochmana- wyjechał do Rwandy i wzbudził zaufanie, które pozwoliło otworzyć się na bolesne wspomnienia ludziom, którzy ludobójstwo przeżyli. Wspomnienia dotyczące rodziny, ucieczki, przyjaciół, konsekwencji na dalsze życie...

Książka poruszająca. Momentami miałam dreszcze, zamykałam oczy, gdy w moim mózgu wytwarzały się obrazy opisywane w książce. Momentami płakałam. Bo jak nie płakać czytając opisy, jak matka musiała zabijać swoje dziecko, albo że kazała uciekać trójce swoich synków, sama po chwili uciekając (będąc w ciąży) przez małe okienko, i już nigdy się nie spotkali? Że ojciec po prostu pewnego dnia wyszedł i tam został zabity przez swojego sąsiada, może przyjaciela?

Mimo, że książka wzbudzała we mnie ogromną ciekawość, bardzo trudno było mi przez nią przejść. Co kilka stron po prostu musiałam ją odłożyć, odpocząć, przemyśleć, ochłonąć.

Wydaje mi się, że większe słowa są tu zbędne i już nic z siebie nie wyduszę. Mistrzostwo reportażu. Książka trudna, nie polecam wrażliwcom. Kawał historii, którą znać warto.

Malowany welon- W.Somerset Maugham



Autor: W.Somerset Maugham
Gatunek: melodramat
Ilość stron: 285
Tytuł oryginału: The Painted Veil
Rok pierwszego wydania: 1935
Ocena: 7,5/10


Kolejna książka, po którą sięgnęłam zachęcona filmem. A dokładniej- zauroczona. Cudowne role Noami Watts i Edwarda Nortona. Piękne pejzaże, piękne stroje, piękna historia.
Kto widział film-zachęcam do książki, kto czytał książkę- do filmu.  Dlaczego nie wystaczy sam film/ksiażka? Bo pozycje różnią się od siebie. Film zrealizowany jest jak gdyby..do połowy. Tu doszukałam się minusa- historia czasem naciągana, momentami nudna, nagły zwrot akcji, chwila wzruszeń, płaczu i .. koniec. Ot tak.
Książka? Po tymże ,,punkcie programu'' rozwija temat dalszego zycia głównej bohaterki.

Książka opowiada historię pięknej, niezamężnej Kitty, która bojąc się porównywania do młodszej siostry, która- chociaż zawsze miała mniejsze powodzenie u mężczyzn-bierze ślub. Dlatego też Kitty momentalnie przyjmuje okazję, jaka się nadarza: przyjmuje oświadczyny cichego, nieśmiałego, acz jak się potem okazauje sprytnego i niesamowicie mądrego bakteriolega, Waltera. Małżonkowie wyjeżdżają do Chin, gdzie ( a jakże! ) Kitty wdaje się w romans z przystojnym Charliem Townsendem. Dalej, nie spojlerując, Walter i Kitty wyjeżdżają do chińskiego miasteczka, ogarniętego epidemią cholery- Mei-tan-fu. Tam, obserwując pracę męża i poświęcenie sióstr zakonnych, przechodzi ogromną przemianę.

Schemat prosty: rozpieszczona, młoda, piękna kobieta, wychodzi za zakochanego w niej po uszy od pierwszego wrażenia lekarza, i obserwując nieszczęście świata przechodzi przemianę. Powiedziałabym wręcz: schemat prosty i oklepany.

W filmie bardziej do gustu przypadł mi Walter- nieporadny, nieśmiały, cichy, nieszczęśliwie zakochany, mający złamane serce... Kitty wydawała mi się łamiącą serca..nie wysłowię się, bo za brzydkie słowa przychodzą mi na myśl ;)
Za to w książce- to Walter wydawał mi się tym złym. Bo czego on się spodziewał, biorąc za żonę kobietę, której powodzenia wśród mężczyzn był świadomy i wiedział, że go nie kocha? A Kitty? Pokochała Charliego, będąc żoną Waltera, którego nie kochała- miała zrezygnować z miłości ?
I teraz...sama nie wiem, co myśleć o tych bohaterach ;) Do obojga mogłabym dopisać zarówno plusy, jak i minusy, wynikające i z filmu i z książki.

Książka jest też kopalnią cytatów, przemyśleń.

Podsumowując: warto. 280 stronnicowa książka, bardzo szybko się czyta, ot tak, na weekend.

piątek, 6 kwietnia 2012

,,Piękny umysł''- Sylvia Nasar

Autor: Sylvia Nash
Gatunek: biografia
Ilość stron: 470, w tym 75 to przypisy
Tytuł oryginału: A Beautiful Mind
Rok pierwszego wydania: 1998
Rok wydania polskiego : 2002
Ocena:  8/10


U ! Było ciężko. Mimo, że książka bardzo, ale to bardzo ciekawa, przebrnięcie przez nią zajęło mi sporo czasu. Mimo to, nie żałuję ani jednej minuty jej poświęconej.
Zastanawiam się, jak to możliwe, że ja, osoba uważająca się za fankę filmów, nie widziałam jeszcze klasyku, jakim jest ,,Piękny umysł'' ? Właśnie taka myśl złapała mnie około miesiąc temu. Idąc tym tropem, stwierdziłam, że (a co!): przeczytam książkę, na podstawie której film został nakręcony. Rezerwując ją na stronie biblioteki, nie miałam najmniejszego pojęcia, w jakiej formie jest ta książka. Przepuszczałam, że to jakaś tam historyjka <nie pamiętam nawet, czy wiedziałam, że to biografia...> o genialnym matematyku, jego trudnym małżeństwie itd... No! I odebrałam książkę.... i szok. Szczery szok.Prawie 470 stron, w tym prawie 100 (!) zajmują wypisane drobnym maczkiem przypisów. 380 stron ciężkiej, naprawdę, ciężkiej biografii. Gdyby nie fakt, że jestem na profilu matematyczno-fizycznym i byłam bardzo ciekawa człowieka, jakim jest John Nash, zapewne zrezygnowałabym po pierwszych 20 stronach.
A jakim jest człowiekiem? Może lepiej: jakim był. Geniusz. Facet, który wie, że geniuszem jest i nie marnujący czasu na rozmowy z ludźmi, którzy nie dorównują mu poziomem, a jak już się tacy zdarzają-straszliwie z nimi rywalizuje. Uparty w dążeniu do celu. Jednak, jak to z geniuszami bywa: popada w chorobę.Ciężką psychiczną chorobę: schizofrenię...Wszystko to na oczach jego żony, wcześniej jednej ze studentek. Relacje z nią są...dziwne. Chwilami przerażające. Czytając książkę co chwilę miałam myśl: ,,kurcze, jak ona mogła tak wytrzymać, ja bym uciekła jak najdalej...'' itd.. A jednak. Miłość.
Co więcej mogę powiedzieć.. Książka bardzo ciekawa. Niektórych może przerosnąć jej naukowy wymiar, tak jak momentami i mnie przerósł.
Piękne świadectwo geniuszu.

środa, 22 lutego 2012

,,Dogonić rozwiane marzenia''-Elizabeth Flock

Autor: Elizabeth Fleck
Gatunek: powieść psychologiczna
Ilość stron: 315
Tytuł oryginału: Sleepwalking in daylight 
Rok pierwszego wydania: 2011
Rok wydania polskiego : 2011
Ocena:9,5/10


,,Zwykle całe lata trwa, nim do człowieka dociera,jaki wpływ na jego życie ma jakieś wydarzenie. Z początku w ogóle tego nie widać. Można to ocenić dopiero z perspektywy czasu''


           Ostatnio mam niebywałe szczęście do wypożyczania przypadkowych książek, które okazują się niesamowite, poruszające i wzruszające. ,,Dogonić rozwiane marzenia'' Elizabeth Flock wypożyczyłam w czasie tej samej wizyty w bibliotece co ,,Lektora''-2 przypadkowe książki, o jednej wcześniej słyszałam (,,Lektor''), drugą znalazłam w ,,nowościach'' i nic mi się nie przypominało, tytuł z niczym się nie kojarzył.
               Odkładając ,,Lektora'' pomyślałam: no, to teraz biorę się z tą drugą... Niezbyt chętnie, przyznam szczerze. Byłam zachwycona dopiero co przeczytaną książką, a tu nagle mam czytać o zbuntowanej nastolatce i jej nieradzącej sobie mamie ? Ale ok. Zaczęłam czytać i... miła odskocznia :) Lubię książki, które pozwalają mi na wczucie się w jakąś postać. Tutaj przez połowę książki nie mogłam wybrać, w którą z bohaterek: nastolatkę czy jej mamę ? Jednak ostatecznie do gustu bardziej przypadła mi Samantha- mama.
              Jak już wspomniałam, ksiażka opowiada o zbuntowanej nastolatce i jej mamie. Książka przeplatana jest tekstami Samanthy i Cammy- 2 zupełnie różne spojrzenia na często te same sprawy. 
Samantha to mama trójki dzieci- Cammy i dwóch młodszych bliźniaków. Niegdyś odnosząca sukcesy, po uszy zakochana w mężu, zaczyna odczuwać monotonię jej życia, bezsens małżeństwa w którym utkwiła. Pewnego dnia poznaje pewnego mężczyznę.. i .. no właśnie. Czy macie czasem czytając książkę wrażenie, że bardzo, ale to bardzo lubicie jakąś postać ? Nie tak normalnie: o, on/a jest fajny/a. Raczej: kurcze, naprawdę go lubię. Tak miałam z tym oto tajemniczym mężczyzną ;) No genialny, po prostu genialny.
Cammy...podobno każdy w wieku młodzieńczym przechodzi ,,okres buntu''. U niektórych delikatny, u innych przybierający postać nagłej zmiany poglądów, wyglądu, stosunku do rodziców, znajomych. I właśnie taka jest Cammy. Zbuntowana do granic możliwości. 
          Dwie kobiety. Pragną o tym samym, choć okazują to inaczej.  
          Na mnie książka zrobiła wielkie wrażenie. Porusza tematy życiowe, które mogą spotkać każdego z nas. Skłania do refleksji. Chwilami zabawna, chwilami powodująca płacz.. .
          Polecam każdemu lubiącemu książki poruszające tematy psychologiczne, prawdziwe historie i ludzkie tragedie. Nie zawiedziecie się :) 

wtorek, 21 lutego 2012

,,Lektor'' Bernhard Schlink

Autor: Bernard Schrink
Ilość stron: 166
Tytuł oryginału: Der Vorleser
Rok pierwszego wydania: 1995
Ocena: 7,5/10

         Z opisaniem tej książki ociągałam się jak nigdy, z jednego prostego powodu-chciałam zobaczyć film na jej podstawie, nominowany do Oscara w 4 kategoriach (w tym na najlepszy film), i za który Kate Winslet wygrała w/w nagrodę. Jednak nigdzie nie mogłam filmu znaleźć, chyba czeka mnie wizyta w wypożyczalni :)
          Do samej książki (filmu również) nigdy mnie nie ciągnęło, ale wypożyczyłam ją będąc chwilkę w bibliotece i nie mając czasu na większe poszukiwania. Oczywiście o filmie wiedziałam, wiedziałam też, że jest na podstawie książki, ale minimalnie kojarząc, o czym jest, nigdy nie znalazł się na mojej liście ,,filmów do zobaczenia''/ ,,książek do przeczytania''. No. Ale skoro już wypożyczyłam, to przeczytałam.
          Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza opowiada o Hannie i Michaelu jako piętnastolatku: ich pierwsze spotkanie, odkrywanie siebie nawzajem, podróże, romans. Przebrnęłam przez tą część z oporem, wydawało mi się, że poza tym, że piętnastolatek uprawia seks z kilkanaście lat starszą kobietą, nie wnosi nic. Do tej pory mam takie wrażenie. Co prawda przyglądamy się im jako ludziom, poznajemy ich zachowanie np. podczas wspólnej wycieczki rowerowej... Ale poza tym... Powiem tak: te 17 podrozdziałów można było ująć w 8-10.
         Nie za bardzo zachęcona częścią pierwszą, zaczęłam czytać drugą.. i tu mi się spodobało. Michael (pogodzony już z nagłym zniknięciem Hanny) jako student prawa przygląda się rozprawie sądowej przeciwko strażniczkom obozu koncentracyjnego. Wśród oskarżonych rozpoznaję Hannę- budzącą największe emocję wśród ławy sądowej, prawników, innym oskarżonym i przyglądającym się wszystkiemu studentom.
           Trzecia część to dorosłe życie Michaela. Mamy tu również bardzo miłe zaskoczenie związane z Hanną, które mnie osobiście bardzo wzruszyło , ale nie będę spojlerować ;) Podsumowując, trzecia część bardzo mnie wzruszyła, choć nie powiem, ze najbardziej mi się podobała. Mimo niemiłego zaskoczenia częścią pierwszą, druga i trzecia były świetne.
         Jak już wspomniałam przy okazji ,,Kamieni na szaniec'' temat wojny mnie nudzi. ,,Lekor'' jest już drugim wyjątkiem pokazującym, jak bardzo potrafi być pasjonujący nawet dla kogoś, kto ani historią, ani wojną nie interesuje się kompletnie. 

poniedziałek, 13 lutego 2012

,,Jeden Dzień'' David Nicholls

 Autor: David Nicholls
Ilość stron: 448
Tytuł oryginału: One Day
Rok pierwszego wydania: 2011
Rok wydania polskiego : 2011
Ocena: 10/10


Tytuł: Jeden dzień
Reżyseria: ;Lone Scherfig
Scenariusz: David Nicholls
Gatunek: melodramat
Aktorzy: Anna Hathaway i Jim Sturgess
Data <świat>: 8 VIII 2011
Data <Polska>: 11 XI 2011
Kraj: USA

     
                Ooooooch, cóż za piękna historia ! Zakochałam się. W Paryżu (a jednak! Można było jeszcze bardziej ! ). W Emmie. W Dexterze-choć, przyznaję, to z trudem :)
              Podobnie jak w przypadku ,,Pamiętnika'' najpierw widziałam film, potem sięgnęłam po książkę. Ale <i tu należą mi się pochwały> trzymałam się mocno. Powtarzałam sobie, że najpierw przeczytam- mimo, że zakochałam się już w plakacie, nie poszłam na jedyny pokaz filmu w moim mieście na ,,Wieczorze Dobrego Kina'', omijałam szerokim łukiem e-kino i podobne strony, co by się zbytnio nie kusić. No ale w końcu się złamałam <choć, zaznaczę, wytrzymałam wyjątkowo długo>, bo gdy nie wiesz, na jaki film chcesz poświęcić sobotni wieczór, i masz nadzieję, że pomoże ci w tym strona, na której będziesz go oglądać, akurat wtedy, po ponad mięsiącu powstrzymywania się od oczekiwanego filmu wyskakuje ci przepiękna Anna Hathaway i nieziemsko <dobra: moim zdaniem nieziemsko ;) > przystojny Jim Sturgess, no, jak tu nie ulec ?! No i uległam. I pokochałam.
            Pewnego pięknego dnia otrzymałam e-mail z wiadomością, że zarezerwowana przeze mnie książka jest gotowa do odbioru. I się zaczęło.. noc, a Agata siedzi i czyta! Bo jak spokojnie odłożyć coś tak pięknego ? Może inaczej: nie typowo pięknego. Momentami banalnego, słodkiego, przewidywalnego <dobra. Widziałam najpierw film>, czasem naiwnego... A mimo to, wiedząc, jak książka się skończy, co się zaraz stanie, pamiętając doskonale film, czytałam zachwycona, wciągając kolejne rozdziały, jakby to wszystko dotyczyło mnie samej, a co najmniej świetnie znanej mi osoby. Świetna formuła; każdy rozdział, to kolejny rok, kolejny 15 lipca, przez kolejne 20 lat.
              Po odłożeniu książki zastanawiałam się, jaka ja będę za rok, dwa, pięć, dziesięć, dwadzieścia ? Jak się zmienię, co osiągnę <czy w ogóle  coś ? A może mimo niepowodzeń będę walczyć, jak Emma ? >. Zastanawiam się, czy nie założyć dziennika. Malutkiego. Wybiorę jeden dzień roku, w czasie którego poświęcę czas na zapisanie moich przemyśleń, poglądów... Nie pamiętnik. Świadectwo, jak człowiek potrafi się zmienić w ciągu roku.
             Spodobało mi się. Chociaż- to mało powiedziane. Książka jest cudowna. Zachwyciło mnie dosłownie wszystko. Momentami płakałam, momentami śmiałam się do łez. momentami uśmiechałam się i czułam wielką sympatię do autora, np. czytając nawiązania do Polski.


           Film, jak wspomniałam, również pokochałam. Ogromny wpływ ma na to na pewno wybór aktorów tworzących <bo aż dziwnie użyć słowa ,,odtwarzających''> główne role. Uwielbiam Jima Sturgessa od kiedy zobaczyłam ,,Across the Universe'', a ,,21'' czy ,,Niepokonani'' tylko mnie w uwielbieniu powstrzymały. No i ,,Jeden dzień'' . Cudowna, cudowna rola. A ten Jego akcent ! Gdyby nie był tak przystojny to nic, tylko zamknąć oczy i słuchać ;) No i do tego cudowna Anna Hathaway. Niesamowita uroda, taka.. wyjątkowa, subtelna, dziewczęca..
             Po porównaniu-książka lepsza. Dla niektórych to oczywiste itd., ale ja jako fanka zarówno książek jak i filmów uważam, że to nie zawsze jest równoznaczne ;) Niektórych rzeczy w filmie mi zabrakło, np sceny opieki Dexa nad córeczką, niektóre sceny były aż nadto ściągnięte, wręcz ,,przepisane'' z książki, nic dodanego ani odjętego, ale cóż... po to są też adaptacje :)
            Podsumowując: książka o... (nie)zwykłym życiu :) Nie wyolbrzymiając: zaraz po całej serii ,,Harry'ego Pottera'' stała się moją ukochaną książką.

środa, 8 lutego 2012

,,Spóźnieni kochankowie'' William Wharton


Autor: William Wharton
Gatunek: powieść
Ilość stron: ~350
Tytuł oryginału:
Rok pierwszego wydania: 1991
Rok wydania polskiego : 1993
Ocena:  8/10



Dziwna. Zaskakująca. Łamiąca tabu. Ale... piękna.
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie samej siebie jako  żony za kilka/naście lat. Nie chcę, boję się odpowiedzialności . Ale sięgając po ,,Pamiętnik'', ,,Jeden dzień'' czy ,,Spóźnieni kochankowie'' właśnie, lubię myśleć, jakby to było być w centrum takiej historii. Być Allie, Em czy Mirabelle. Pozwala mi to też głębiej przeżyć lekturę, wczuć się w rolę i zastanawiać się, co ja bym czuła na jej miejscu. I o ile w innych książkach jest łatwiej, to jak wyobrazić sobie, że jest się siedemdziesięcioletnią, niewidomą kobietą? Ciężko. I może dlatego tak miło wspominam tę książkę.
Czytałam ją jakieś 3 lata temu, w wakacje, ot tak, z nudów. Początkowo niechętnie, bo budziła we mnie dziwne uczucia, nie byłam do końca przekonana, czy chcę wgłębiać się w poznawanie tak dziwnej historii. Bo co może być pięknego w romansie biznesmena i niewidomej staruszki ? Wydawało mi się, że nic, ale z każdą stroną wciągałam się coraz bardziej.
Cóż powiedzieć o tej książce ? Szczerze-nie mam pojęcia ;) Piękna historia miłości, która, wydawać by się mogło, jest niemożliwa. Momentami <dobra: bardzo często>książka przesłodzona , historie wyolbrzymione, pisana z patosem, a mimo to : aż chce się czytać dalej ! Momentami też nudnawa, ale za to kiedy indziej wciągająca, że aż nie można się oderwać.
W moim odczuciu, książka pozwala nam wierzyć, że miłość jest możliwa zawsze, w jak fatalnej sytuacji byśmy nie byli. Że może nas spotkać akurat,gdy siedząc  na rynku będziemy  karmić gołębie :)
A! I jeszcze jeden, osobisty aspekt: to ta ksiażka wpłynęła na to, że tak bardzo pokochałam Francję !
Piękna historia. I tyle :)

czwartek, 2 lutego 2012

,,Pamiętnik'' -N.Sparks + ekranizacja


Autor: Nicolas Sparks
Typ :  historia miłosna
Ilość stron: 206
Tytuł oryginału: The Notebook
Rok pierwszego wydania: 1996
Rok wydania polskiego : 1997
Ocena:  5,5/10

Tytuł: Pamiętnik
Reżyseria: Nick Cassavetes
Scenariusz: Jan Sardi, Jeremi Leven
Gatunek: melodramat
Aktorzy: Rachel McAdams, Ryan Gosling
Data <świat>: 20 V 2004
Data <Polska>: 1 X 2004
Kraj: USA
Ocena: 9,9/10


Przyznaję- bardzo chciałabym odzwyczaić się od oglądania filmu przed przeczytaniem książki, na której podstawie został nakręcony. Jak do tej pory rzadko mi się to udawał, jedynie w przypadku serii HP i ,,Stowarzyszeniu umarłych poetów'' <choć tu mamy do czynienia z ksiażką na podstawie filmu>.
No i ,,Pamiętnik''. Druga książka Sparksa po którą sięgnęłam, zachęcona filmem, który szczerze uwielbiam. Polowałam na nią od dawna będąc pewną, że będzie świetna. Gdy więc ją znalazłam w bibliotece z ogromnym zapałem zabrałam się za lekturę.
I... książką się zawiodłam. Może, ba, na pewno, gdybym najpierw przeczytała ksiażkę a potem zobaczyła film, moje odczucia byłby inne. Bo przez całą lekturę towarzyszyły mi odczucia w stylu: ,,W filmie było inaczej!'' ,,Lepiej!"' itp., co nie pozwalało mi w pełni zająć się czytaniem.
Jak już wspomniałam: film uwielbiam. Oglądałam kilka razy, zachwycając się główną parą aktorską. Zresztą, sentyment jest: był to pierwszy film z udziałem Ryana Goslinga , jaki widziałam, a teraz jest moim ulubionym aktorem i widziałam wszystkie. Poza tym: przepiękna i utalentowana Rachel McAdams, która stała się moim osobistym wyobrażeniem piękna (obok Evan Rachel Wood). Cytaty, sceny, stroje-wszystko niezwykle mi znajome.Uwielbiam scenę pocałunku  w deszczu, podróży łódką wśród łabędzi, taniec na ulicy...Mam świadomość, że jest to historia bardzo przesłodzona, ale.. mnie poruszył :)  Film ważny dla mnie również o tyle, że znana jest mi choroba Alzheimera, na którą choruje mój dziadek, więc oglądam zawsze z podwójną porcją łez.
Książka.. I tu pojawia się problem. Nie wiem, co o niej mogę napisać, bo aż mi głupio, jak bardzo mogłaby różnić się moja ocena, gdybym najpierw przeczytała, potem zobaczyła. Ale jak już piszę, to dokończę: nudna. Gdyby nie to, że chciałam sprawdzić jako fanka filmu, jaka jest książka, to bym odłożyła po kilku stronach. Na pewno bardzo, ale to bardzo wybija się spośród innych historii miłosnych. Ale..mnie nie poruszyła, niestety.. Ale muszę też wziać pod uwagę, że jest to pierwsza ksiażka napisana przez Sparka.
Historia piękna. Niesamowita miłość, pełna problemów od początku do końca.
Mimo wszelkich wątpliwości, polecam zarówno film jak i książkę. Warto choćby po to, by wyrobić sobie opinię :)

środa, 11 stycznia 2012

,,Paul McCartney- biografia'' Piotr Chróściel

Autor: Piotr Chróściel
Gatunek: biografia
Ilość stron: 174 + zdjęcia
Rok pierwszego wydania: 1992
Ocena: 8/10
       
           Pierwsza biografia mojego ulubionego artysty, z ukochanego zespołu, jaką przeczytałam.
          Szczerze ? Ze 173 stron tej oto książki zapamiętałam i dowiedziałam się więcej, niż z ponad 600 stron biografii Johna Lennona. Książka ,,lekka'', czyta się bardzo szybko, dokładnie opisująca albumy i życie Paula, chociaż mało skupiając się na czasach beatlesowskich. Momentami robiło mi się niesamowicie smutno- szczególnie w momentach opisujących małżeństwo Lindy i Paula i mówiących o nich w czasie teraźniejszym, jak to są szczęśliwi (książka pochodzi z 1992 rok- Linda zmarła w 1998, stąd nieustannie towarzyszące mi dziwne uczucie, że... tego już nie ma), momentami melancholijnie, momentami parskałam śmiechem.
         Powiem tak... Kocham Beatlesów. Uwielbiam Paula McCartneya. Lubię Lennona. Wiem, że fani Beatlesów z Johnem na czele mogę nie być usatysfakcjonowani tą biografią (przy czym zachwyceni biografią Johna Lennona, przez którą ja ledwo przeszłam w czasie miesiąca). Widać, że książkę napisał pozytywny, beatlesowsko-paulowy świr, który Go uwielbia. Więc jeśli chcecie poznać Paula McCartneya, jak najbardziej polecam.
        I w biografii doszukałam się wypowiedzi, która wywołała u mnie dziwne uczucia.. trochę wzruszyła, trochę rozbawiła- sama nie wiem. Oto ona: ,,On zwlekał z tą ostateczną decyzją. Kazał nam mieć nadzieję do samego końca. Każda z nas mogła być Lindą McCartney....Nie uwierzysz, ale ja, mimo wszystko, bardzo cenię Lin <Lindę> za to, że umiała dokonać tego, co tak długo żyło  w moich snach''  ( słowa dorosłej kobiety, dawniej kochającej Beatlesów i Paula, na temat małżeństwa Lindy z Paulem). Ładne. Dziwne. Wyznanie dorosłej kobiety, patrzącej z perspektywy czasu na to, jak była fanką zauroczoną w swoim idolu.

wtorek, 10 stycznia 2012

,,Woody według Allena''- autobiografia.

Autor: Woody Allen/ Stieg Bjorkman
Gatunek: autobiografia
Ilość stron: >330
Tytuł oryginału: Woody Allen on Woody Allen: in conversation with Stig Björkman
Rok pierwszego wydania: -
Rok wydania polskiego : 1998 (?)
Ocena:  7,5/10

      Rozmowa dwóch bardzo inteligentnych mężczyzn: szwedzkiego krytyka filmowego- Stiega Bjorkmana i genialnego scenarzysty, słynącego ze swego poczucia humoru- Woody Allena.
     Jedno jest pewne: jeśli ktoś sięga po tę książkę ze względu na ciekawość życia prywatnego Allena czy z nadzieją, że każda strona ,,ociekać'' będzie Jego poczuciem humoru- zawiedzie się. Książka w 99% opiera się na twórczości Allena- o życiu prywatnym wspomniane jest mimochodem, między wersami. Więc jeśli już ją kupujesz/wypożyczasz/zaczynasz czytać- zrób sobie ,,trening'' w postaci zapoznania się/przypomnienia sobie choć ułamka Jego filmów, bo inaczej odpadniesz po kilkunastu/kilkudzesięciu stronach :)
     Jedno jest pewne: Bjorkman całkowicie zasłużenie nazywany jest ,,doskonałym znawcą twórczości Allena''. Wiedza, jaką prezentuje, jest wprost oszałamiająca.
       Z czystym sercem polecam tę pozycję każdemu, kto interesuje się filmami Allena. Książka to skarbnica wiedzy na temat powstawania scenariusza, współpracy z aktorami czy ciekawostek z planu każdego z filmów.

sobota, 7 stycznia 2012

,,Alchemik'' - Paulo Coelho

Autor: Paulo Coelho
Gatunek: 
Ilość stron: 211 
Tytuł oryginału: O alquimista
Rok pierwszego wydania: 1988
Rok wydania polskiego : 1995
Ocena:   3/10


              Paulo  Coelho. Autor, którego jedni uwielbiają, uważając za najlepszego z najlepszych, a drudzy wyśmiewają, cytując przesłodzone cytaty z Jego książek. Chcąc mieć swoje zdanie na swój temat, przeczytałam książkę która uważana jest za Jego najlepszą: ,,Alchemik’’. I …zdecydowanie jest mi bliżej do grupy drugiej. Dziwię się nawet, że poświęcam czas na pisanie tej opinii… Mając nadzieję, że to tylko jedna książka, i by wyrobić sobie zdanie przeczytam co najmniej 3, przeczytałam połowę ,,Pielgrzyma’’. Połowę, bo do końca nie dobrnęłam.
               Zgadzam się z często powtarzającymi się opiniami: pseudofilozoficzny bełkot. Aż mi przykro, że takich słów muszę użyć do jakiejkolwiek książki, bo zawsze staram się znaleźć plusy. Ale tu, jak bardzo bym nie szukała- nie mogę. Jak dla mnie: słodka bajeczka dla dzieci, jak to ,,marzenia się spełniają’’, ,,warto marzyć’’ itp.. I tak przez ponad 200 stron.  Dobra. Książka jest o tym, że każdy z nas ma swój cel, który pragnie zrealizować. Ale czy do tej wiedzy potrzebny nam jest Coelho ? Z całym szacunkiem dla autora- najwyraźniej pisząc, spełniają się Jego marzenia ! I brawo- doceniam, szanuję, ale.. skąd ten powszechny zachwyt ? Rozumiem- o gustach się nie dyskutuje, ale.. niech z każdej strony przestaną na mnie padać cytaty czy książki Coelho…
               Miało być głębokie i zmuszające do rozmyślań. Może jestem nieczuła (nie płakałam na ,,Królu Lwie’’, coś w tym jest…), ale jedyne uczucie po przeczytaniu tej książki to smutek, że stała się bestsellerem . 
Nie przeczę- spróbuję przeczytać jeszcze jakąś pozycję tego autora. Nie powiem też, że żałuję przeczytania ,,Alchemika''- kiedyś to musiało nastąpić.


               Też macie takie odczucia co do ,,Alchemika’’/Coelho/ powszechnego szału ? A może macie lepsze doświadczenia z Jego innymi pozycjami ? 

,,Romeo i Julia''-William Szekspir


Autor: William Szekspir
Gatunek: dramat
Ilość stron: 123
Tytuł oryginału: Romeo and Juliet 
Rok pierwszego wydania: 1597
Rok wydania polskiego : -
Ocena: 10/10
             

             Przyznam- znaczącą część dla pokochania tej książki miał spektakl ,,Romeo i Julia’’ w teatrze Buffo. Ba ! Dzięki zachwytowi nad tym spektaklem sięgnęłam po tę cudowną książkę !
                I.. jestem zachwycona. Zaczęła się mania. Poprzez ciągłe czytanie- zapamiętywanie tekstu książki i przypominanie go sobie w  środku nocy. Pisanie rozprawek, prac, charakterystyk na podstawie szesnastowiecznego dzieła. Badanie historii powstania ,,Romeo i Julii’’, życiorysu i twórczości Szekspira, teatrów, w których dramat ten był wystawiany ( a jest tego baaaardzo dużo), i- w przypadku musicali- tekstów piosenek…
                O ile do klasyków nie podchodzę z często zauważalnym założeniem: ,,Jak to ?! To trzeba lubić, to klasyka !’’, to ,,Romea i Julię’’ wielbię dozgonnym uczuciem. Wielu moich znajomych rezygnuje z przebrnięcia przez tę książkę twierdząc, że jest ,,za trudna’’. Może ? Nie wiem, ja czytałam ją zafascynowana każdym zdaniem J
                Która z nas nie wyobrażała sobie siebie jako Książniczki czy bohaterki cudownej historii miłosnej ? Ja odstawiłam wszystkie księżniczki na bok. Chcę, by ktoś mnie kochał tak, jak Romeo-Julię. Serenady pod oknem, potajemne ucieczki, maksymalne poświęcenie...
Chcę być Julią !

Pozwolę sobie wkleić link do piosenki pochodzącej z musicalu ,,Romeo i Julia’’ w teatrze Buffo w wykonaniu Pana Jakuba Szydłowskiego pt. ,,Ojciec Laurenty’’. Piosenka w pięknych słowach ukazująca wątpliwości człowieka wierzącego- wiele cudownych sentencji, które na zawsze zostaną w mojej pamięci: 

Oczywiście równie mocno polecam resztę piosenek z tego musicalu- ta jest tak .. na zachętę, chociaż mnie urzekła najbardziej :)
Z całego serca zachęcam również do wybrania się do teatru- szczególnie, jeśli ktoś lubi się wzruszyć- płacz gwarantowany (momentami również ze śmiechu :) ) 
I jeszcze coś, co zawsze poprawia mi humor : 




piątek, 6 stycznia 2012

,,Mały Książę''- Antoine de Saint-Exupery

Autor: Antoine de Saint-Exupery
Gatunek: baśń
Ilość stron: 82
Tytuł oryginału: Le Petit Prince 
Rok pierwszego wydania: 1943
Rok wydania polskiego : 1947
Ocena: 10/10
           
        Są takie książki, które różni ludzie rozumieją różnie.  Jedni widzą w nich bajkę, inni pouczającą historię o ludziach. Spojrzenie na nią może zmieniać się wraz ze światopoglądem, zawodem, ilością przeczytanych książek, wrażliwością, wyobraźnią czy wiekiem. Niektórzy za pierwszym razem rozumieją ją dosłownie, by po pewnym odkryć jej zupełnie inną stronę.
           Taką książką jest ,,Mały Książę’’,  Antoine'a de Saint-Exupery'ego . Niepozorna. Na okładce mały ludzki, stojący na planecie, wokół gwiazdy i planety… Łatwo pomyśleć: ,,A, zwykła bajeczka’’. A wtedy.. otwieramy ją i wchodzimy w inny świat. Pierwsza strona: wspomnienia człowieka opowiadającego, jak to mając 6 lat, zainspirowany obrazkiem w książce, narysował węża boa trawiącego słonia, a wszyscy dorośli stwierdzając, że to kapelusz, każą mu się uczyć!
          Książka jest dziecięcym, wrażliwym spojrzeniem na zabieganych dorosłych, często gubiących się w tym wielkim świecie. Uczy nas przyjaźni,  tolerancji, odpowiedzialności. Momentami okropnie wzrusza, momentami bawi. Po lekturze zostają pytania: czy i ja taki będę? A może już jestem ? Czy przestałem być dzieckiem i już nigdy nie wybrnę ze świata dorosłych ?
          W czasie omawiania ,,Małego księcia’’ na języku polskim Pani dała nam zadanie: Macie dwie minuty. Pomyślcie, do kogo z książki najbardziej jesteście podobni. Bankiera, Pijaka, Latarnika, Króla, Próżnego…  Zadanie skłoniło do myślenia nad sobą samym. Szczerze ? Nie pamiętam, co odpowiedziałam. Chyba muszę przeczytać po raz kolejny- może znowu odbiorę ją inaczej i bogaciej?
          Piękna książka. Zarówno jako bajka, w której nie trzeba szukać głębszego sensu, jak i opowieść z ukrytym sensem, wartą przeczytania w każdym wieku i spojrzenia na swoje życie inaczej. Może jako poradnik: ,,Jak się nie zachowywać’’ ?  Serdecznie zachęcam wszystkich do przeczytania jej. Czytałeś dawno? Spróbuj jeszcze raz, może  zmieni Ci się jej odbiór J



,,Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu''
,,Powinienem był ją sądzić wedle czynów, a nie słów''
,,Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić''
,,Mowa jest źródłem nieporozumień''

,,Kamienie na szaniec''- Aleksander Kamiński


Autor: Aleksander Kamiński
Gatunek: Literatura faktu
Ilość stron: 220
Tytuł oryginału: -
Rok pierwszego wydania: 1943
Rok wydania polskiego : 1943
Ocena:10/10 + dozgonna pamięć i wdzięczność

,,A kiedy trzeba- na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec'' J.Słowacki, ,,Testament mój''


            Jaką moc musi mieć książka, by przekonać osobę kompletnie nie posiadającą wiedzy o wojnie, która mimo wszystko uznaje każdą teorię dotyczącą tego zagadnienia za nudną i mało przekonywującą, a za jedyne osoby warte wysłuchania uznaje te, które brały w niej udział i przeżyły ten koszmar?
                   Przyznaję- tą osobą jestem ja. Oczywiście, z całym szacunkiem dla walczących i świadomością okrucieństwa wojny ! Ale nie każdy musi mieć wrodzoną ciekawość- ja po prostu słysząc ,,wojna'' odcinam ( a raczej odcinałam) się/ przełączam na inny kanał/ wyłączam stronę/ przerzucam kartkę/ zmieniam temat.
                  A jednak ! ,,Kamienie na szaniec'' ma moc. Ogromną. Z moją wcześniejszą, bardzo ogólną wiedzą na temat: ,,o czym jest ta książka'' byłam raczej nieprzychylnie nastawiona, i zaczęłam ją czytać z konieczności (lektura). Ale.. pierwsza strona..piąta.. dziesiąta.. dwudziesta..setna.. i tak do końca. Siedziałam i pochłaniając każde słowo skończyłam bez najmniejszej przerwy. To jest moc. Poczuć duchową więź z bohaterami -Alkiem, Rudym i Zośką. Momentami uśmiechać się nad ich młodością i pomysłami, a momentami płakać, jakby coś stało się moim prawdziwym znajomym. A potem... zamknąć książkę i ze łzami wciąż spływającymi po policzkach poczuć to nieopisane uczucie: to już koniec. Nie tylko książki- jakiejś części mnie. Na wiele spraw już nigdy nie spojrzę tak samo.
              ,,Kamienie na szaniec'' to obraz niesamowitej odwagi, wiary, miłości, nadziei, poświęcenia, walki o swoje zasady i ojczyznę..

           Po lekturze dobrej książki powinny pozostać nam jakieś pytania. U mnie pozostało wiele, ale jedno, najważniejsze, nad którym- mimo, że minęły 3 lata od mojej pierwszej styczności z tym dziełem- nadal się zastanawiam: ,,Kto, i czy w ogóle ktoś, teraz, z moich znajomych, rodziny, byłby w stanie do takich poświęceń? Do walki?''. Nie ma co się oszukiwać słowami: ,,Nawet tak nie mów! Nic takiego się stanie, to inne czasy, koniec wojen !''. Czy ktoś byłby w stanie teraz założyć mundur, wziąć do ręki karabin i walczyć? Postawić się żołnierzom ? Postawić się wrogom, narażając na tortury ? A w czasie tortur, mimo ogromnego bólu, chronić przyjaciół ?
         A ja? Jak ja bym się zachowała w takiej sytuacji ?
          Powiem Wam szczerze: nie mam najmniejszego pojęcia. Z jednej strony, nie czuję się bardzo związana z Polską. Jest to dla mnie miejsce, w którym się urodziłam  i niewiele jest rzeczy, z których jestem naprawdę dumna- Polska Siatkówka (gdy jest mecz momentalnie siedzę cała biało-czerwona przed TV) , operatorzy filmowi (jedni z najlepszych na świecie), Kraków, Wrocław, Poznań i właśnie- Polska odwaga i honor. Z drugiej strony: kto wie? Może w takim momencie poczułabym odwagę i obowiązek ? Trudno powiedzieć... Oczywiście: ciekawi mnie to, co nie znaczy, że chciałabym się tego dowiedzieć, wolę żyć w błogiej nieświadomości.
           Opis z okładki- mnie trafił prosto w serce: ,,Opowiada ona o młodych ludziach, dla których przyjaźń, wierność, obowiązek, Ojczyzna- były autentyczną, a nie tylko deklarowaną wartością''. Chciałabym tu coś napisać ale.. co ? Wielu z nas pytanych, co jest najważniejsze w życiu, wymienia własnie te cechy. A w najgorszych czasach? Bylibyśmy skłonni do poświęceń ?
          W moim wydaniu książki na pierwszej stronie umieszczona jest praca Pani Agnieszki Bryś, studentki polonistyki. Pisze Ona: ,,...to postacie, które przez całe moje życie będą wskazywać mi drogę; ich krótkie, lecz jakże piękne życiorysy- to dla mnie wzór postępowania, a wypracowane przez Nich wartości, począwszy od codziennej pracowitości, sumienności i pogodnego uśmiechy, do braterstwa, bohaterstwa czy przede wszystkim gorącego umiłowania Ojczyzny, stały się moimi ideałami. To dzięki Nim poczułam się dumna, że jestem Polką, Ich rodaczką, że Matką nam- ta sama ziemia- Polska.Pisząc o Nich chciałabym unikać wzniosłych słów (choć nie umiem), bo przecież przy swojej wielkości byli Oni tacy skromni i tacy zwyczajni. I ci zwykli młodzi ludzie potrafili trwale wyryć swe imiona na kartach historii pokoleń-w pamięci Ich rówieśników, moich rówieśników i wierzę, że i tych, którzy nadejdą...''.
                  Słowa: ,, ..poczułam się dumna, że jestem Polką- Ich rodaczką''  najbardziej odzwierciedlają moje uczucia. Jestem bardzo, ale to bardzo dumna, że takie osoby żyły w tym kraju,co ja, miały te same tradycje, wiarę, może chodziły po ulicach, którymi i ja czasami przechodzę?
                  Niedawno mój młodszy o 3 lata kolega zapytał, o czym są ,,Kamienie na szaniec'', bo musi przeczytać. Gdy odpowiedziałam, że o polskich harcerzach w czasie wojny skrzywił się i stwierdził, że to nuda. Uśmiechnęłam się, przypominając sobie, że sama tak myślałam. A teraz ? Przeczytałam ją kilka razy, poruszam jej wątek w wielu wypracowaniach i bardzo często o niej myślę i otwieram, by przeczytać chociaż mały, losowy fragment.
               Dziękuję. Zośce, Alkowi i Zośce. Panu Kamińskiemu. I... Ministerstwu Edukacji za to, że ustanowili ją lekturą; przyznam, że gdyby nie to, to pewnie bym jej nie przeczytała..
                 Ileż to nieodkrytych, niezauważalnych i wspaniałych książek na nas czeka ?

czwartek, 5 stycznia 2012

,,Kościół dla średnio zaawansowanych''- Szymon Hołownia

Autor: Szymon Hołowni
Gatunek: lit.popularnonaukowa- religia
Ilość stron: 209
Tytuł oryginału: -
Rok pierwszego wydania: 2004
Rok wydania polskiego : 2004
Ocena: 9/10

,,Kościół dla średnio zaawansowanych'' to pierwsza książka autorstwa popularnego dziennikarza i publicytsty (od 2006 Newsweek Polska), dyrektora programowego Religia.tv- Pana Szymona Hołowni.
Bardzo lubiąc i szanując Pana Szymona za odwagę w głoszeniu poglądów, na 15. urodziny dostałam od przyjaciół 3 książki Jego autorstwa, kolejną od mamy, potem z okazji Jego przyjazdu do mojego miasta jeszcze kolejna, i od tego czasu: jaka się nie ukaże, tą mam ;) (aktualnie 7 pozycji).
Przy czym ,Kościół dla średnio zaawansowanych' uważam za jedną z najbardziej udanych. Książka wyjaśnia wiele, często podstawowych i często słyszanych (np. ,,Znak pokoju''), czasem kompletnie mi wcześniej nie znanych pojęć (,,Watykańska ruletka'') związanych z religią, Kościołem jako wspólnotą, objaśnia hierarchie i zależności... Przy czym jest napisana bez patosu,  z  totalną swobodą widzianą w każdej książce Pana Hołowni; do tego wiele ciekawostek, anegdotek i poczucia humoru.
Wiadomo- może nie każdemu się spodobać, ja mam to do siebie, że religią interesuję się bardzo i pochłaniam książki pisane przez księży czy poruszające tematy związane z wiarą na przestrzeni wieków, przy czym wiem, że często ludzie dziwnie na mnie patrzą- w szkole, na przystanku- gdy czytam książkę właśnie w tym stylu. Nie dziwi więc, że gdy się dowiedziałam o spotkaniu autorskim z Panem Hołownią w moim mieście, to przez tydzień chodziłam podekscytowana, i ostatecznie na miejscu byłam godzinę wcześniej, siedziałam w pierwszym rzędzie, a na koniec (ku zdziwieniu autora) przyszłam ze wszystkimi książkami po podpis ;)
Zdecydowanie polecam, szczególnie wszystkim ,,średnio zaawansowanym'', ale też wszystkim, którzy myślą,że Kościół znają: dowiedzą się na pewno dużo więcej :)

Z innej beczki: ,,Nowy Jork- 101 miejsc, które musisz zobaczyć. Podróże w wyobraźnią'' A.Radziejowska oraz M.Rygielski

Autorzy: A.Radziejowska, M.Rygielski
Gatunek: przewodnik
Ilość stron: 280
Tytuł oryginału: -
Rok pierwszego wydania: 2011
Rok wydania polskiego : 2011
Ocena: 10/10

           Dlaczego napisałam, że ,,z innej beczki'' ? Otóż dlatego, że na niewielu blogach można spotkać się z recenzją przewodnika :) Ale ten aż się prosi, by go chwalić !
Znalazłam go w ,,nowościach'' mojej biblioteki, więc chcąc bardziej poznać NY od razu wypożyczyłam, nie patrząc nawet na tył okładki czy wybraną stronę. Dopiero w domu zobaczyłam, jak świetnie jest napisana. Moja - i tak wielka- miłość do języka angielskiego i krajów Ameryki i Anglii wzrosła stu krotnie.
       Książka napisana przez dwoje polaków, od lat mieszkających w NY. Przybliżają nami Oni ogromną ilość ciekawostek, ciekawych miejsc, często ukrytych i nieuczęszczanych, nawiązań do Polski.. Przy każdym opisie miejsca znajdziemy informacje o stronie internetowej,cenie biletów i dogodnym dojeździe.
      Nigdy, ale to nigdy nie myślałam, że  z taką chęcią można czytać przewodnik. Do tego książka przepełniona humorem i subiektywna- autorzy nie tylko słodzą , ale i pokazują ,,ciemniejsze'' strony miasta.
      Polecam, polecam, polecam, nie tylko marzącym o wyjeździe do NY- każdemu ! :)



,,Złe Małpy''- Matt Ruff


 Autor: Matt Ruff
Gatunek: science fiction
Ilość stron: 280
Tytuł oryginału:  Bad Monkeys
Rok pierwszego wydania: 2007
Rok wydania polskiego : 2009
Ocena: 5/10

        ,,Złe Małpy to thriller psychologiczny, laureat nagród PNBA 2008 i Alex Award 2008. Książka zachęciła mnie opisem na okładce (nigdy wcześniej o niej nie słyszałam): ,,Przypuśćmy, że pewne twoje działania, na przykład popełnianie tu i ówdzie małego, niewykrywalnego morderstwa, uczyniłyby świat lepszym miejscem. Czy wchodzisz w ten układ?", więc mając mało czasu na dalsze biblioteczne poszukiwania, to właśnie ją wypożyczyłam. Dobry wybór? Dość dobry- ani dobra, ani słaba, momentami ciągnąca się i nudna, momentami pasjonująca.
       Historię poznajemy poprzez wspomnienia głównej bohaterki, Jane Charlotte, która opowiada je w oddziale psychaitrycznym aresztu lekarzowi, próbującemu odkryć całą prawdę (kim jest lekarz ? Do ostatnich stron się nie dowiemy, choć to dość istotna i zaskakująca informacja :) ) Jane należy do Wydziału Usuwania Nieformowalnych Osób- potocznie ,,Złe Małpy''
       Ogólnie podsumowując: wiele zwrotów akcji i nic nie jest takie, jakie wydaje się być :) Czyta się bardzo szybko. Mało ambitna, raczej na jeden weekend: przeczytać i .. mieć przeczytaną, bez specjalnych emocji.

wtorek, 3 stycznia 2012

,,John Lennon: Życie''-Philip Norman.

Autor: Philip Norman
Gatunek: Biografia
Ilość stron: Nie pamiętam dokładnie, koło 670 :)
Tytuł oryginału: John Lennon: The Life
Rok pierwszego wydania: 2008
Rok wydania polskiego : 2010 ( z okazji 70. urodzin)
Ocena: 6/10

Jako wielka fanka zespołu ,,The Beatles'', zaraz po zakupieniu karty bibliotecznej wypożyczyłam niemal siedmiosetstronnicową biografię Johna Lennona. Tym bardziej chętnie, że spotkałam się z setkami opinii, z czego negatywne stanowiły niewielki procent. Co wpłynęło na mój wybór, poza uwielbieniem zespołu ? Wielka ciekawość człowieka, jakim był John Lennon, Jego charakterystycznego poczucia humoru, przeżyć, inspiracji, przez które powstały najcudowniejsze piosenki w dziejach muzyki rockowej. Do tego historia Jego związku z Yoko Ono, licznych romansów i wybryków.
Niestety- zawiodłam się. Wypożyczyłam ją myśląc, że będę siedzieć nocami poznając życie geniusza. Okazało się jednak, że po kilkudziesięciu stronach zaczęłam się niemiłosiernie nudzić,  cały czas wmawiając sobie, że ,,jeszcze się rozkręci''. Rzeczywiście, rozkręciło się tak jak się spodziewałam w okolicach opisu związku z Yoko, jednak wcześniej musiałam przebrnąć przez niemal pół książki. Trudno mi stwiierdzić, co wpłynęło na tę nudę. Bardzo długie opisy wydarzeń, również tych mało wnoszących ? Malutkie literki sprawiające, że czytało się trudniej ? A może moje nazbyt optymistyczne nastawienie ?

Trzeba jednak przyznać: prawda, prawda, i jeszcze raz prawda, Norman jest świetnym dziennikarzem , nie omija wstydliwych fragmentów  z  życia JL. Nie stroni od własnych komentarzy i opinii, momentami prezentując niebywałe poczucie humoru.
Przebrnęłam jednak przez całą książkę, ale muszę przyznać- spodziewałam się szału,a zawiodłam się bardzo. Nie powiem, że nic nie wniosła do mojej wiedzy o zespole: wniosła nawet sporo. Jednak mam minimalne porównanie: czytam teraz biografię Paula McCartneya autorstwa Piotra Chróściela, i niespełna połowa cieniutkiej  książki wniosła więcej, niż prawie 700 stron księgi.
Czy warto przeczytać? Jako fanka Beatlesów nie żałuję, że przeczytałam, kiedyś to musiało nastąpić ;) Polecam zapaleńcom (jednak radzę wypożyczyć-sami ocenicie, czy warto wydać ok.60 zł na nowiutką książkę)-tym bardziej, że na polskim rynku brakuje pozycji o Beatlesach- , ,,zwykłym'' słuchaczom- niekoniecznie ;)

poniedziałek, 2 stycznia 2012

,,Harry Potter'' J.K.Rowling

Autor: Joanne Murray Rowling
Gatunek: Fantasy
Ilość stron: hoho, a może i więcej
Rok wydania pierwszej książki z serii (świat/Polska): 1997/2000
Rok wydania ostatniej: 2007/2008
Ilość książek w serii: 7
Ocena: 100000^100 / 10 :)


Zastanawiając się, jaką książkę mogłabym opisać jako pierwszą, spojrzałam na mój regał z książkami, i - jak zawsze- od razu mój wzrok przykuła prawdopodobnie najsłynniejsza i najchętniej czytana przez ludzi w każdym wieku seria- ,,Harry Potter''. Prawdopodobnie uciekając z pożaru w domu spakowałabym te książki, i jak ostatni świr siedziała i czytała czekając, aż strażacy wypełnią swoją misję. Dlaczego tak je uwielbiam ? Oprócz tego, że jest w nich coś takiego, że poruszają miliony, to ,,Harry Potter i Kamień filozoficzny'' był pierwszą książką, od której jako dziecko autentycznie nie mogłam się oderwać, czytając do później nocy mimo wyraźnych zakazów rodziców (chociaż przepuszczam, że książka została kupiona raczej dla mamy, niż dla mnie, która również pochłaniała wszystkie książki serii kłócąc się, kto- Ona, dwójka starszego rodzeństwa, czy ja, ma przeczytać świeżutkie wydanie, prosto z  księgarni.) Od tego czasu na każdą premierę czekałam z ogromną niecierpliwością, odliczając dni i czytając godzinami, by jak najszybciej poznać dalsze losy Wielkiej Trójki. Poza tym, jako dziecko miałam dysleksję, przez co wstydziłam się podchodzić do tablicy, a i z moją mową nie było najlepiej; czytając sagę, chcąc nie chcąc nauczyłam się poprawnie pisać, a czytając na głos dialogi polepszyła się moja mowa.

Temat ,,Harry'ego...'' jest, jak wszyscy wiemy z obserwacji, bardzo często poruszany: przez media, kościół, czy nauczycieli. Ma zarówno gorących zwolenników, czekających godzinami pod księgarnią w dniu premiery i tak jak ja odliczających dni,w których pojawi się nowa część (mam na myśli tu..zdrowych fanów. Kwestie wycinania sobie błyskawicy żyletką na czole czy skakania z miotłą z balkonu myśląc, że się poleci i złapie Złoty Znicz zostawiam psychologom), ale również skrajnych przeciwników, którzy na samo słowo ,,Harry'' dostają drgawek. Jak najbardziej skłonna jestem zrozumieć przeciwników, którzy przeczytali chociaż pierwszą część. Ale oceniać tylko na podstawie tego, że słyszało się, że ksiażka jest o magii, dlatego jest zła, i najlepiej wycofać ją ze sprzedaży, bo odsunie dzieci od Kościoła i zniszczy im dzieciństwo, przez ludzi, którzy uprzedzeni nawet nie wzięli książki do ręki ? Spoooora przesada-  z takimi osobnikami najlepiej nie dyskutować, bo tylko nazwą nas złem wcielonym i dzieckiem diabła (i w moim kierunku się to zdarzyło, nie przeczę..). Sama należę do kilku wspólnot kościelnych i gdy tylko pada temat Harry'ego jestem pierwsza do dyskusji. Przytoczę pewną historię: Otóż w 2008 roku niemiecka krytyczka filmowa, Gabriele Kuby upubliczniła treść liściku, który jakoby napisał aktualny papież, Benedykt XVI, jeszcze za czasów bycia kardynałem Ratzingerem. Kuby napisała książkę, z której wynikało że Potter to praktykujący satanista, a Kardynał miał jej zdanie poprzeć i dodać otuchy i odwagi w głoszeniu swojego zdania. Jak się okazało- Ratzinger nie podzielał jednak konieczności egzorcyzmowania Pottera, na co z kolei krytyczka zaprotestowała twierdząc, że ten ją poparł i tak dalej, i tak dalej.. Księgarnie poinformowały, że ,,Potter' stał się bestsellerem w malutkim Watykanie. O książkę kłócili się wszyscy: od ministrantów szepczących po cichutku w zakrystii, po wielkich teologów. Wszyscy zastanawiali się: komu wierzyć ? Próbę odpowiedzi podjął australijski jezuita, Michael Kelly informując, a raczej przypominając, że nauka kościoła nie zawiera się w prywatnych listach. Wyjaśniał, że gdyby tak było, równie dobrze należałby przyjąć, że za czasu pontyfikatu Jana Pawła II każdy był zobligowany kibicować klub piłkarski z Liverpoolu. I na tym sprawa..ucichła.
Pewien polski ksiądz, w zamieszczonym w swojej książce rachunku sumienai pyta: ,,Czy czytałeś książki o magii, wtajemniczające w czary i magię, na przykład ,,Harry'ego Pottera'' ?

Polski publicysta, Pan Artur Sporniak w swoim felietonie broni ,,Harry'ego'', punkt po punkcie analizując książkę i dowodząc, że książki J.K.Rowling:
- pokazują ,,wartość przyjaźni, wierność dobru nawet za cenę cierpienia'' (Harry i Dumbledore)
- wartość odwagi, poświęcenia, narażania życia dla ochrony innych, pomocy niesłusznie oskarżonym, prześladowanym czy słabszym (Neville)
-uczciwej walki, nawet pomocy rywalowi w potrzebie
-uczą, że nikogo nie wolno przedwcześnie osądzać czy skreślać (Snape, Lupin..)
-że każdy ma prawo do drugiej szansy i że dobrze jest wybaczać (Glizdogon)
-potępione jest w nich wykozystanie siły, stanowiska dla egoistycznych celów, manipulacja, kłamstwo prasowe...

Ksiądz Jacek Dunin-Borkowski przekonuje, że upierający się przy stanowisku, że Rowling zachęca dzieci do magii, mogliby stwierdzić, że Sienkiewicz postacią Zagłoby promuje alkoholizm i wyjaśnia, że naturą dzieci jest to, że czytają bajki, i chcąc je oderwać od kolejnej gry komputerowej, warto podsunąć im ,,Harry'ego...'', który być może przetrze szlaki do twórczości Mickiewicza czy Żeromskiego.
Podsuwajcie, czytajcie.. Osobiście chcę przechować ,,Harry'ego'' w jak najlepszym stanie, by kiedyś móc powiedzieć mojemu dziecku: ,,Kochanie, już czas. To dla Ciebie.''- i wręczyć najcudowniejszą historię przyjaźni, jaką w życiu czytałam, i która ukształtowała moje dzieciństwo. Może tym to sposobem zyskamy kolejną fankę Harry'ego ? Mam nadzieję, bo sama.. jako szesnastolatka nie wyobrażam sobie życia bez wracania do ,,Harry'ego Pottera''  i chcę za kilkanaście lat, patrząc na moją córeczkę przypomnieć sobie, jak i ja kiedyś czytałam przez całą noc (ciekawe, czy tak jak ja będzie płakać, przy śmierci Hedwigi i Dumbledora, kochać część ,,Więzień Azkabanu'' , Lockharta i Lupina, upodabniać się do Ginny,i nie znosić wrednego Malfloya, który jednak czasami wydawał się być milutki ? )  :) I czy będzie uważać Wielką Trójkę za część samej siebie, i czuć dziwne, nie dające się opisać uczucie, po przeczytaniu ostatniego zdania ostatniej części ?

ALWAYS.


P.S. A Wy ? Kogo z bohaterów lubicie, za kim nie przepadacie, i którą część darzycie największym sentymentem ? Ulubione cytaty, momenty ? Może zaklęcie, zajęcie, nauczyciela ? A może jakieś argumenty za złem ,,Harry'ego..''? Chętnie przeczytam opinie każdej ze stron :)